postać cała w czerni, co siedzi tam w kątku domu; palce jej od rana do wieczora przebierają prątkami, milczy, a duże łzy spływają z pod zmęczonych powiek.
Owóż podczas kiedy dom byłej firmy Lalouette, pogrążony jest w głębokim smutku, Chudziak spoczywa spokojnie na wielkiem, miękko usłanem łożu i nie ma najmniejszego pojęcia o rozpaczy jaka go zewsząd otacza. Oczy ma otwarte, ale nie widzi nic; widziane przedmioty nie przenikają do jego duszy. Nie słyszy też nic, prócz jakiegoś głuchego brzęczenia, niewyraźnego hałasu, jak gdyby miał zamiast uszu dwie konchy, takie duże, różowe wewnątrz, co to w nich słyszy się tylko szum morza. Nie mówi nic, nie myśli nic, rzekłbyś że to chory kwiat. Byle mu położono kompres z zimnej wody na głowę i dano kawałek lodu do ust, niczego więcej nie żąda. Skoro lód się stopi i kompres wyschnie na rozognionem czole, jęczy żałośnie, to cała jego rozmowa...
Tak przechodzi dni kilka, dni chaotycznych, bez godzin.. Potem nagle pewnego poranku, Chudziak doznaje dziwnego wrażenia. Zdaje mu się, że jest wydobyty z głębin morskich. Oczy jego widzą, uszy słyszą.
Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/138
Ta strona została skorygowana.