Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/146

Ta strona została przepisana.

na brzegu łóżka, tuż przy jego nogach, spędza dni całe; dama wielkich cnót krząta się przy nim także; poczciwy Pierrotte zagląda co chwila przez drzwi.
A panna Pierrotte?... nie widać jej. Czyżby nie było jej w domu?... Owszem jest: tylko od czasu jak niebezpieczeństwo minęło, nie wchodzi prawie nigdy do pokoju chorego. A jeźli się ukaże to tylko chwilowo, aby ociemniałą zaprowadzić do stołu; do Chudziaka ani słówka... Jakże to odmienne od czasów pensowej róży! owych czasów, kiedy to czarce oczy otwierały się same jak dwa kwiaty, i mówiły mu o pięknej duszy, i kochającem sercu.
Chory wzdycha na wspomnienie minionego szczęścia. Widzi, że go już nie miłują, że go unikają, że obudzą wstręt; ale czuje że sam temu winien. Niema prawa się skarżyć. A jednak jakże słodko byłoby, wśród tylu smutków i takiej żałoby, módz się ogrzać przy gorąco współczującem sercu, popłakać na ramieniu przyjacielskiem!...
— Cóż począć! zło się stało! — mówi do siebie biedny Chudziak, — nie myślmy o tem, trzeba raz położyć kres marzeniom! Nie dla mnie szczęście na świecie; powinienem