Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/16

Ta strona została skorygowana.

niż kiedykolwiek przepędzałem dnie całe sam na sam z tym zajmującym ptakiem, starając się wszelkiemi sposobami skłonić go do wymawiania tych pamiętnych wyrazów: „Robinsonie, mój biedny Robinsonie!” Trudno zrozumieć, dla czego papuga, której mój wuj Babtysta pozbył się jedynie aby nie słyszeć jej wiecznego paplania, powzięła — postanowienie nie wymówić ani jednego słowa odkąd się dostała w moje posiadanie. Ani „mój biedny Robinsonie” ani żadnej innej rzeczy nie mogłem z niej nigdy wydobyć. Pomimo to kochałem ją niezmiernie i najczulszem otaczałem staraniem.
Żyliśmy tak, to jest papuga i ja, w całkowitej samotności, gdy pewnego dnia stało się coś nadzwyczajnego. Kiedy, opuściwszy o dość wczesnej godzinie moją chatkę, odbywałem jednę z wielu zajmujących podróży po wyspie, ujrzałem naraz zbliżającą się ku mnie grupę mężczyzn rozprawiających bardzo głośno i żywo gestykulujących. Wielki Boże! ludzie na mojej wyspie! Zaledwie miałem dosyć czasu aby rzucić się twarzą do ziemi, między krzaki laurowe i wyciągnąć się płasko na brzuchu. Ludzie przeszli blisko, tuż koło mnie, nie dostrzegłszy mię wcale...