Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/17

Ta strona została przepisana.

Zdawało mi się że rozróżniam głos Colomba, co mi dodało nieco otuchy. Gdy się oddalili wyszedłem z mego ukrycia i postępowałem za nimi w pewnej odległości aby się przekonać co z tego wyniknie.
Ci cudzoziemcy długo pozostali na mojej wyspie. Zwiedzili ją od brzegu do brzegu. Widziałem jak wstępowali do moich grot, jak laskami sądowali głębokość moich oceanów. Od czasu do czasu stawali na miejscu i kiwali głowami. Obawiałem się aby przypadkiem nie odkryli moich rezydencyj... Boże! coby się wówczas ze mną stało! Szczęściem usunęli się, nie przypuszczając nawet że wyspa była zamieszkałą. Skoro tylko znikli mi z oczu pośpieszyłem zatarasować się w jednej z moich chatek i spędziłem resztę dnia na rozważaniu coby to za ludzie byli i poco tu przypłynęli.
Aż nadto prędko wyjaśniła się zagadka. Tegoż samego dnia bowiem, przy wieczerzy, pan Eyssette zawiadomił nas uroczyście że fabryka została sprzedana i że za miesiąc pojedziemy wszyscy do Lugdunu (Lyon) gdzie odtąd zamieszkamy. Było to dla mnie uderzenie gromu. Myślałem że sklepienie nieba zapadło się nad moją głową. Fabryka sprze-