wrzask: „Robinsonie, mój biedny Robinsonie!“ tu uczyniłem nowy wysiłek aby się wyrwać z ojcowskich objęć. „Moja papuga, moja biedna papuga!“ jęczałem żałośnie.
— To ona już gada? spytał Jakób.
Też pytanie! czy gada? — Spodziewam się że gada, kiedy ją słychać o całą milę! W zamieszaniu i tłoku zapomniałem o niej i zostawiłem ją tam na końcu statku, przy kotwicy, skąd też wzywała mię z całych sił: Robinsonie, mój biedny Robinsonie!“
Na nieszczęście byliśmy już za daleko a kapitan nawoływał: „Spieszyć się! spieszyć!“
— „Jutro po nią przyjdziemy“ rzekł pan Eyssette, „na parowcu nic nie ginie“.
Niechże licho porwie to jutro! Jutro posłaliśmy po papugę; nie było jej na statku.
Wystawcie sobie moją rozpacz! Zresztą przy najlepszych chęciach, jakże tu stworzyć sobie bezludną wyspę na czwartem piętrze w brudnym wilgotnym domu przy ulicy Lanterne. O, szkaradne to domisko upamiętniło mi się na całe życie; schody były śliskie od błota a dziedziniec, istna studnia; służbę odźwiernego pełnił szewc, którego buda stała przy pompie, jednem słowem — okropność!
Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/22
Ta strona została skorygowana.