Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/26

Ta strona została przepisana.

A że przy całej swej szorstkości, był to najlepszy w świecie człowiek, wstaje i idzie otworzyć drzwi, a by zobaczyć co się stało z Jakóbem. Niedaleko się trudził. Na schodach, u samych drzwi, stoi Jakób z pustemi rękami, milczący, skamieniały. Na widok ojca, blednie i płaczliwym, słabym, głosem — stłukłem — powiada... Stłukł dzbanek naprawdę!... W historyi domu Eyssette nazywa się to: „Sceną z dzbankiem”.
Po paru miesiącach pobytu naszego w Lugdunie rodzice poczęli się troszczyć o nasze nauki. Ojciec pragnąłby nas posyłać do kolegium, ale nie było na to środków. — A gdybyśmy ich posłali do szkółki organisty przy kościele? rzekła pani Eyssette, — powiadają że dzieci otrzymują tam dobre początki. — Uśmiechnęła się ta myśl mojemu ojcu, a ponieważ kościół Świętego Nizaryusza był najbliższy, posłano nas do szkółki Świętego Nizaryusza.
Bawiła nas bardzo ta szkółka parafialna. Zamiast pakować do głowy grekę i łacinę, jak w innych zakładach, uczono nas służyć do mszy cichej i do sumy z asystencyą, śpiewać antyfony, przyklękać zgrabnie i kadzić z elegancyą, co było sztuką niezmiernie