Istotnie Chudziak był do śmieszności mały, przytem wyglądał nietylko młodo, ale nawet dziecinnie.
Wykrzyknik rektora zadał mu cios w samo serce. — Nie zechcą mnie — pomyślał, — nieprzyjmą — i począł drżeć na całem ciele.
Szczęściem rektor, jak gdyby przeczuwał co się w jego biednej duszy dzieje rzekł: — Zbliżno się tu, chłopcze... tak — więc to ciebie mamy zrobić dozorcą klasy... W twoim wieku z takim wzrościkiem i taką twarzyczką będziesz miał zadanie trudniejsze niż kto inny... No, ale cóż zrobić, jeżeli już tak być musi i zarabiać na życie potrzebujesz, — to cię poślę do szkoły powiatowej w Sarlande, o parę mil stąd, w góry!... Będzie to to dla ciebie szkoła męstwa... Zahartujesz się, urośniesz, dostaniesz wąsów, a jak ci broda urośnie — wówczas zobaczymy! —
Wypowiadając to wszystko rektor pisał do przełożonego szkoły w Sarlande list polecający, a ukończywszy, wręczył go Chudziakowi, zalecając aby tegoż dnia jeszcze wyruszył na miejsce przeznaczenia; potem dodawszy kilka wielce mądrych rad, poklepał go dobrotliwie po policzku i pożegnał obiecując pamiętać o nim.
Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/40
Ta strona została skorygowana.