stało: „Obowiązki nauczyciala — dozorcy względem uczniów”.
Zrozumiałem że nie należało opowiadać nadal powiastek, i nie opowiadałem już ich nigdy odtąd.
Przez kilka dni, moi malcy byli niepocieszeni. Żal im było Jana Królika, a mnie ciężko na sercu, że o dalszych jego losach musiałem przed nimi zamilczeć. Ach, bo nie wiecie jak ja tych chłopców kochałem! — Nigdyśmy się nie rozstawali...
Kolegium dzieliło się na trzy osobne oddziały: wielkich, średnich i małych; każdy oddział miał swoje podwórze, swoją sypialnię, swoją klasę. Malcy należeli więc do mnie, wyłącznie do mnie. Zdawało mi się że posiadam trzydzieści-pięcioro dzieci.
Prócz nich, nie miałem ani jednego przyjaciela w całym domu. Aczkolwiek pan Viot uśmiechał się do mnie, brał mię pod ramię w czasie rekracyi i obdarzał radami w kwestyach ustawy, nie lubiłem go, nie mogłem poprostu znieść tego człowieka. Klucze jego napełniały mnie zawsze wstrętem i obawą. Dyrektora nie widywałem nigdy. Profesorowie patrzyli na mnie z powagą, z pod swych beretów. Co zaś do moich ko-
Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/61
Ta strona została skorygowana.