Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/81

Ta strona została przepisana.

rzecz patrzeć na to swoje ognisko roznoszone tak, sztuka za sztuką, w różne strony!
— Spędziłem w Lugdunie jeszcze parę miesięcy, długich, szarych, opłakanych. W mojem biurze, koledzy przezwali mię świętą Magdaleną. Nie bywałem nigdzie, nie miałem ani jednego przyjaciela. Całą pociechą były mi listy twoje. Ho, mój Danielu, jak też ty umiesz każdą rzecz ładnie opisać! Zaręczam, że mógłbyś i do dzienników pisywać, żebyś zechciał. To nie to, co ja. Bo wiesz, przez to wieczne pisanie po dyktandzie, stałem się podobnym do maszyny do pisania. Ani rusz wydobyć z siebie coś własnego. Wielką racyę miał pan Eyssette, gdy mawiał: „Osieł jesteś, Jakóbie”... Być osłem, — nic znów tak złego. Osły są to poczciwe bydlęta, cierpliwe, pracowite, i serce mają dobre i krzyże tęgie... Ale, wracając do mojej historyi, — tyleś mi w listach twoich naprawił o odbudowaniu ogniska rodzinnego że, dzięki twojej wymowie, i ja za tobą, rozpaliłem się tą wielką ideą. Od biedy, z tego co zarobiłem w Lugdunie ledwie sam wyżyć mogłem. Wtedy to zaświtała mi w głowie myśl dostania się do Paryża. Miałem nadzieję że tam, łatwiej