Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/83

Ta strona została przepisana.

czarnym fraku iżółtych rękawiczkach. Wiedz, dla przestrogi że, było to okrutnie śmieszne. O siódmej rano, w Paryżu, wszystkie czarne fraki śpią jeszcze, a przynajmniej spać powinny. Co do mnie, nic o tem nie wiedziałem i dumny z mej eleganckiej tualety, paradowałem po obszernych ulicach, dzwoniąc po bruku nowemi kamaszami. Zdawało mi się, że im raniej wyjdę na miasto, tem prędzej napotkam Fortunę. I w tem się myliłem, Fortuna w Paryżu nie wstaje rano.
— Otóż z listami rekomendacyjnemi w kieszeni biegnę na przedmieście Saint-Germain; najpierw do hrabiego, przy ulicy de Lille, potem do księcia przy ulicy Saint-Guillaume. I tu i tam zastałem służbę zatrudnioną spłukiwaniem dziedzińca, zamiataniem, czyszczeniem mosiężnych dzwonków, a kiedym się tłomaczył, że przychodzę z polecenia proboszcza z Saint-Nizier, śmiali mi się w nos, wylewając wiadra wody pod nogi. Cóż chcesz mój kochany, to była moja wina. Tak wcześnie bowiem tylko służba i przekupnie są w ruchu. Powinienem był wiedzieć.
— Ty, Danielku, o ile cię znam, nie odważyłbyś się pójść tam powtórnie, i wystawie się na pociski drwiących spojrzeń lokaj-