Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/93

Ta strona została przepisana.

będziesz nietylko moim bratem ale i synem także, a ponieważ matka nasza jest daleko, ja ci ją zastąpię. Ja cię nie znudzę moją opieką. Pozwól mi tylko być blisko siebie i podawać rękę w każdej potrzebie. Możesz śmiało patrzeć w przyszłość, — nie zginiesz.
Za całą odpowiedź rzuciłem mu się na szyję: O Jakóbie, moja ty matko! — Jakiś ty dobry! — i rozpłakałem się rzewnemi łzami, nie mogąc się od nich powstrzymać, zupełnie jak ten dawniejszy Jakób w Lugdunie. Jakób dzisiejszy już nie płacze; studnia wyschła, jak sam powiada. Cokolwiek się zdarzy on nigdy płakać nie będzie.
W tem uderza siódma, szyby zabłysły, blade drżące światło zalewa pokój.
— Otóż i dzień Danielku, — rzekł Jakób — pora spać, musisz czuć wielkie znużenie.
— A ty Jakóbie?
— O ja to co innego! mnie nie zmęczyły dwa dni podróży koleją... Zresztą zanim się udam do margrabiego, muszę odnieść książki do biblioteki, nie mam czasu do stracenia... a z Hacquevillem żartów niema jak wiesz... Wrócę tu o ósmej wieczorem, a ty jak wy-