Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/100

Ta strona została przepisana.

— Tak jest, panienko; tak nazywają ten zamek w tej okolicy, wygląda jak pudło, a to ich wieś! Trzeba by długo szukać w departamencie Sekwany i Oazy, a nawet i w całej Francyi, żeby coś podobnego wynaleźć.
Jakiś niewytłomaczony niepokój ogarnął nagle młodą dziewczynę: znikł dla niej powab pięknego wiosennego słońca i powietrza przepełnionego zapachem fijołków. Przypomniała sobie bytność na ulicy Parie i wymówki pani Autbeman z powodu, że Babunia umarła, niepojednawszy się najpierwej z Bogiem.
Niemogła oderwać oczu od tych zamkniętych żaluzyj, od parku głębokiego i tajemniczego, nad którym wznosił się krzyż cmentarny. Jakiż wypadek ją tu sprowadził? Był że to prosty traf, czy wyższa wola, Boska przestroga?
W miarę jak się zbliżali do brzegu i, mogli objąć okiem cały pałac, tracił on pozory złowrogiego zjawiska. Widać już było tamę, przerzynającą rzekę, swą srebrną pianą; coraz głośniej dawał się słyszeć jej szmer, gdy dopływali do szluzy, której brama otwierała się na przepuszczenie szeregu statków.
Roman wskazał Sylwanirze, na drodze ciągnienia statków pod wodę, domek wyglądający jak kostka do gry, którego czarne punkta dosyć dobrze naśladowały okna i drzwi.
— Jesteśmy u siebie, szepnął po cichu z załzawionem okiem, odczepiając swą łódź od statku i kierując się ku nadbrzeżu.