Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/118

Ta strona została przepisana.

wyrzucać słabości proboszczowi i odważnie stawała do walki z pałacem.
Krzątała się, miewając także wolne chwile, obiegała wioskę, potrząsając skrzydłami kornetu i pobrząkując różańcem. A gdy dzieci wychodziły ze szkoły ewangielickiej, napastowała swoje uczennice, mówiąc: „Niewstydzisz się, bezczelna dziewczyno!”
Zaczepiała też matki w pralni, ojców w polu, wzywała Boga i Matkę Najświętszą, wskazywała chłopom niebo mistyczne im, którzy tam widzieli tylko deszcz lub słońce dla swych zbiorów polnych. Przymrużając oczy, z uśmiechem pełnym hipokryzyi, odpowiadali jej na to: „Ach tak, zapewne... tak byłoby lepiej, jak siostra mówi...”
Najgorzej było spotkać się z Anną de Beuil na jednym gruncie. Obie stanowiły dwa prototypy swych wyznań; jedna chuda, wązka i żółta, tchnąca pomimo lat podeszłych buntem i prześladowaniem; druga pulchna, uśmiechnięta, z pełnemi policzkami i podbródkiem, z tłuściutkiem i rękami. Pewna siebie, z powodu sukni zakonnej, którą bogacze biorą zazwyczaj w opiekę.
Tutaj jednak pałac wypowiedział wojnę siostrze; strony zaś walczące niebyły równe sobie.
Uniesiona zapałem, siostra Oktawia nierachowała się ze słowami; nietylko że nieprzestawała wyśmiewać panią Autheman i jej kazania, lecz robiła ważne zarzuty, jako to: że przyciąga dzieci, dopuszcza się na nich różnych gwałtów, używa