Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/12

Ta strona została przepisana.

jej zwraca się tam, ku mieniącym się chmurkom, ku bladym obłoczkom, które się wydają otworami w niebie.
Po cichu, długo, wzywa ją, przemawia do niej, takim głosem, jak gdyby się modliła.... „Matko, czy ty tam jesteś?... Czy widzisz mnie?...” Na wieży Š-go Jakóba w Val-de Grâce, wybiła godzina; drzewa ogołocone z liści, szeleściały od podmuchu wiatru nocnego. Świst lokomotywy, trąbka tramwaju, odzywają się pośród nieustającego zgiełku Paryża.
Elina opuściła balkon, na którym się modliła, zasłoniła okno i weszła do salonu, gdzie matka jej ciągle jeszcze była pogrążoną w śnie dziecięcym, przerywanym ciężkiem westchnieniem. Przed tą uczciwą twarzą, okrytą zmarszczkami, pełną wyrazu dobroci, z oczami spuchniętemi od płaczu, Lina duma o wyrzeczeniu się siebie, o poświęceniu tej zacnej istoty. Przechodzi myślą ciężkie obowiązki rodzinne, które z takiem męztwem, z taką pogodą umysłu, na barkach swych dźwigała. Wszakże musiała dziecko wychowywać, potrzeby całego domu zaspakajać, rozciągać nad niem opiekę jak mężczyzna — a nigdy nie uniosła się gniewem, nigdy skargi nie wydała. Serce dziewczęcia przepełnia się tkliwością i wdzięcznością. — Ona także poświęci się matce; raz jeszcze przysięga, że ją będzie kochać z całego serca i nigdy jej nie opuści.