W tej chwili puka ktoś lekko do drzwi; to dziewczynka lat około ośmiu, w czarnym fartuszku pensyonarskim, ma ona włosy gładko uczesane i prawie nad samem czołem przewiązane jasną wstążką.
— Czy to ty, Fanny, zapytuje Elina, dziś lekcyi nie będzie.
— Oh! wiem o tem, odpowiada dziecię, zwracając ciekawie oczy ku miejscu Babuni, chcąc zobaczyć jak to jest, kiedy ktoś umrze, wiem o tem, ale ojciec chciał koniecznie, ażebym tu przyszła i uścisnęła panią w tym ciężkim smutku.
— Kochaneczko moja... Objęła główkę dziewczęcia, ściskając ją serdecznie.
— Dobranoc, moja droga Fanny, jutro przyjdziesz do mnie. Zaczekaj, niech ci poświecę, bo na schodach ciemno...
Schyliwszy się, podniosła lampę wysoko, ażeby małej oświecić drogę aż do drzwi na parterze, gdzie mieszkała. Naraz spostrzegła postać, czekającą na nią w ciemnościach.
— Czy to pan, panie Lorie?
— Tak pani, to ja jestem. Spiesz się Fanny. Poczem lękliwie wznosi oczy ku pięknej blondynce, której jasne włosy, połyskują przy świetle lampy — i w długich zawiłych wyrazach, tłómaczy się, iż sam nie śmiał wejść, aby złożyć hołd spółczucia. Nagle porzucając te uroczyste komunały, rzekł:
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/13
Ta strona została skorygowana.