Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/134

Ta strona została przepisana.

rzeń skierowanych ku jej boleści i brzydocie, nie mogła zdobyć się na słowa.
Widać było wzdymającą się tę biedną, płaską pierś i dwie białe ręce o grubych żyłach, podnosiły się do gardła syczącego, szukając w niem instynktownie zawady chorobliwej, która ją dławiła i tamowała jej głos.
— Watson! wyrzekł głos krótki i surowy.
Katechumenka przechyliła głowę w stronę głosu, na znak że mówić będzie; wysilenie było tak mocne, iż dał się słyszeć w jej szyi, jakby zgrzyt zegarowego łańcucha.
Noc we łzach! zaczęła kalecząc francuzszczyznę i tak cicho, iż n ikt jej nie słyszał.
— Głośniej! zakomenderował ten sam głos.
Wówczas zaczęła nareszcie mówić jednym tchem, akcentując po angielsku: Wielem wycierpiała za wiarę Jezusa i chcę opowiedzieć długą historyę cierpliwości w jakiej wytrwałam.
W Palais Koyal, pewno by się rozległ szalony śmiech — tutaj pytano tylko wzrokiem zdumionym: „Co ona prawi?” Pani Autheman szeptała na estradzie z Anną de Beuil; poczem zawołała „Elinę Ebsen”, z gestem zapraszającym do siebie. Panienka zawahała się, spoglądając na matkę:
— Idź-że!
Usłuchała jak przez sen i zrozumiała, że ją proszą aby tłómaczyła w miarę jak Watson wypowiadać będzie świadectwo, w swym własnym języku.