Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/140

Ta strona została skorygowana.

Zaczął deszcz padać; nastąpiła ulewa, jakie się zdarzają w czasie porównania dnia z nocą, opróżniająca bulwary. Ludzie cisnęli się do biur powozów publicznych, do bram, śpiesząc i brodząc jakby mrówki zatopione.
Pani Ebsen spała, ukołysana ruchem powozu. Elina myślała o samolubnem poziomem ich życiu.
Mamże prawo być pogardliwą dla innych? Cóżem zrobiła lepiej od nich? Jakże znikomem i krótkotrwałem to dobro, które czynię. Czy Bóg niewymaga czego innego? A gdybym utraciła Jego łaskę przez takie lenistwo i obojętność?
Już ją ostrzegł, jak tę biedną Watson, zabierając nagle Babunię, że nie zdążyła nawet pomyśleć o Jezusie. Gdyby nowy cios zesłał dla jej serca. Matka!... Gdyby teraz matka umarła nagle!
Całą noc dręczyła się tą myślą.
— Wreszcie, tego wieczoru myśl ta zamiast się zatrzeć dzienną pracą, wróciła jeszcze, zakorzeniła w niej, niepokoiła ją w czasie lekcyi w domach przyjaznych i bogatych gdzie uczyła języków: niemieckiego i angielskiego dzieci, których matki były uczennicami pani Ebsen.
Pomimo uprzejmego przyjęcia i przyjemności konfortu, który był odpowiedni dla jej delikatnej natury, Elina nudziła się za stołem, przy którym pracowały kędzierzawe blond główki, w wielkich angielskich kołnierzach i marynar-