pozostać miała przy niej, a zięć być w służbie rządowej, zajmowała się już przyszłem ich urządzeniem i wyprawą.
Napróżno Elina mówiła: „Później — mamy dosyć czasu.” Matka mało się troszcząc obojętnością narzeczonej, gdyż sama wyszła za mąż z chłodnego rozsądku, przerzucała szafy, rozwijała prześcieradła, wybierała z pomiędzy starych relikwij kosztowności, przeznaczone najdroższemu dziecku: broszę z portretem ojca, sznurek pereł, kolję w oprawie filigranowej, jakie noszą w krajach północnych. Mierzyła koronki, rozmyślając, rozważając, żeby je jak najlepiej spożytkować.
— Zobaczno Linettko, te dobre będą do rękawów, żebyśmy to mogły znaleźć takie same do szyi.... jakby to było ładnie mieć ślubną suknię ogarnirowaną tą koronką.
Biegała też po sklepach za kupnem bielizny, naczyń stołowych, gdyż oba gospodarstwa miały się razem prowadzić, a napewno z parteru, niebyło na co liczyć.
Poszła tam kiedyś żeby się rozpatrzyć z Sylwanirą, czego tam brakuje: i co prawda, tak tam było jak w tych nowych krajach, o których mówił Lorie: „Wielkie przestrzenie i wszystko do zrobienia...” Lecz przy oszczędności, lekcyach i tłomaczeniach Liny, gaży z ministeryum, jakoś to pójdzie; zresztą były podprefekt nie tracił nadziei, że jeszcze odzyska względy rządu.
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/146
Ta strona została skorygowana.