Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/151

Ta strona została przepisana.

— O tak pani — odpowiedziała matka, mimo woli ujęta uroczystem brzmieniem tego dziwacznego pytania. — Jak świat długi i szeroki, nie mam nikogo, prócz mojej córki. Nigdyśmy się jeszcze nie rozstały i nigdy się nie rozstaniemy.
— Jednak wychodzi zamąż.
— Tak, ale pozostaniemy zawsze razem. To było najpierwszym warunkiem.
Doszły do wschodów.
— Mówiono mi, iż ten pan Lorie, nienależy do prawdziwego kościoła — powiedziała pani Autheman, z ręką na poręczy, niby nie przywiązując wielkiej wagi do tego zapytania.
Matka schodząc za nią, sama niewiedziała co odpowiedzieć, znając tę damę.
— Rzeczywiście pan Lorie jest... lecz ślub od będzie się w świątyni. Elina od tego nie ustąpi.
— Żegnam panią — odpowiedziała szorstko żona bankiera.
Gdy pani Ebsen znalazła się u drzwi, cała zdyszana, z czepkiem na bakier, kareta już odjechała wielkim kłusem, pozbawiając ją tej błahej uciechy, że wsadzi wykwintnego gościa do karety wobec całej ulicy.