Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/160

Ta strona została przepisana.

okruchami, jakie im rzucają dzieci, od swych podwieczorków.
Do tych alej prowadzących ku wzorowym ulom i owocowym drzewom, tworzącym grupy lub szpalery, ze wszystkich sąsiednich ulic, przychodzi po obiedzie publiczność bardzo odmienna od tej, która przesiaduje na tarasach: są to drobni rentjerzy, stadła małżeńskie, kobiety z robótką lub książką — wszyscy z twarzą odwróconą od alei, a zwróconą ku zieloności, korzystają z ostatnich blasków światła. Są tam ludzie przechadzający się z nosem spuszczonym nad gazetą, chmary dzieci, które wołają się i ścigają, lub maleństwa uczące się dopiero chodzić, lecz pomimo spóźnionej godziny, są jeszcze na wolnem powietrzu, gdyż matka jest zajętą dzień cały.
Lorie, ustawiwszy składane krzesło dla pani Ebsen przed rabatką z irysów, których ona lubiła barwę atłasową i zapach wonny, zaproponował Elinie przechadzkę.
Przystała żywo, gorączkowo, inaczej jak dni poprzednich, kiedy się zdawała unikać tego sam na sam.
Biedny człowiek nie taił swej radości. Przejęty był dumą, która go odmłodniała; przechodząc przez angielski ogród, gdzie spotykali inne pary może także narzeczonych jak oni.
Wysilając się na piękne frazesa, nie zwracał prawie uwagi na milczenie młodej dziewczyny, które brał za powściągliwość, wzmagającą się,