nem biodrze, dzieci pozostawały w domu, zamknięte na dwa spusty. Nikt nie odwiedzał tych ludzi, tylko dwa lub trzy razy na tydzień, zjawiał się człowiek małego wzrostu, w czarnym słomianym kapeluszu, wyglądający na marynarza, włóczęga jakiś z pobrzeży morskich. Miał żywe oczki, cerę jakby w żółtaczce i zawsze nosił ogromny kosz w ręku. Koniec końców nic o nich nie wiedziano, prócz tego, iż pan nazywał się Lorie-Dufresne, jak świadczył bilet wizytowy, na drzwiach przybity:
podprefekt w Cherсhell
Wszystko to wypisano niewyraźnie jakby tylko z musu.
Rzeczywiście został on wydalony z posady i to w następujący sposób. Zamianowany w Algierze, przy końcu cesarstwa, Lorie-Dufresne zawdzięczał to oddaleniu od kraju, iż się obecnie ujrzał pod nowym rządem. Nie mając bardzo ustalonych przekonań, jak większość naszych urzędników, gotów był służyć Rzeczypospolitej z tąż samą gorliwością, co przedtem Cesarstwu, ażeby tylko zachować swoją posadę.
Takie życie w kraju cudownie pięknym, pałac podprefektury do zamieszkania, pomarańczowe