Ta strona została skorygowana.
— O znam ja tę Joannę Autheman, znam. To kobieta, która kruszy i rozrywa, istota bez serca, bez litości.
— Gdzie się tylko pokaże, zostawi po sobie tylko łzy, rozłąkę, samotność. Ostrzeż pan matkę, bo tu nie tylko o ciebie idzie. Niechaj wywiezie Linę, prędko, daleko. Niechaj ją wyrwie tej żywej nieboszczce, tej pożeraczce dusz, zimnej jak głaz grobowy... Może czas jeszcze.
Aussandon myślał to wszystko, ale nie śmiał powiedzieć: wyprostowana w ramie, naprzeciw niego, staruszka powstrzymywała go roztropnem wejrzeniem wieśniaczki i szczęką brytanka, z którą gotowa była rzucić się na niego, gdyby przemówił.
KONIEC TOMU PIERWSZEGO.