Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/183

Ta strona została przepisana.

kościelnego, bez wstydliwości. Ogólna rozmowa zawiązuje się: ona się też odzywa, swobodnie, naturalnie; mówi: namiot, winnica, trzoda, jakby adeptka i wówczas dopiero doznaje zmieszania, gdy Anna de Beuil pyta, warcząc jak pies:
— Co to są za ludzie tam na tamie? Kobieta przyjechała wczoraj końmi, jakaś efrontka, która przeszywa wzrokiem... Trzymała dziewczynkę za rękę, podobno siostrę małego Maurycego. Nowy łup dla proboszcza!
Elina zbladła, łzy cisną się jej do oczu. Fanny jej dziecko ukochane, jest tak blizko!... Pod spuszczonemi powiekami, widzi tę główkę ładniutką i delikatną, włoski gładko uczesane i przewiązane wstążeczką, takie powiewne, miękkie. Ach! kochaneczka...
W tem obok niej ochrypły głos galernika, przerywa ciszę, panującą przy stole, cytując jakiś frazes grubiański, uliczny.
To tchnienie szatana ulatnia się przez usta młodego Mikołaja. Nieborak ten zdaje się być sam zalękniony, tem co powiedział. Na twarzy jego obrzękłej, konwulsyjnie wykrzywionej, sinej, jak gdyby się dławił, wszyscy z niepokojem śledzą okropną i widoczną walkę, dobrego ducha ze złym.
Nakoniec, napiwszy się, przychodzi chłopak do siebie i oddycha głęboko, poczem wygłasza werset eklezyasty: „Dusza moja jest nasycona jak