piący i nieubłagany jak arkusz stemplowego papieru, na jakich niegdyś, prowadzone sprawy pisywał.
Na nieszczęście, po kilku latach pobytu w Cherchell, pani Lorie zachorowała. Uległa ona jednej z tych chorób, które zabierają ze świata dużo kobiet w kwiecie wieku. Złe prędko się rozwinęło w skutek klimatu podbudzającego, w którym wszystko dojrzewa, z przerażającą szybkością.
Blizka śmierć groziła w razie gdyby chora nie powróciła niezwłocznie do Francyi, której klimat wilgotny mógł przedłużyć, a nawet i zbawić życie, tak drogie dla całej rodziny. Lorie chciał prosić o tranzlokacyę, ale pan Chemineau na to nie zezwolił. Ministeryum zapomniało o nim, gdyby się odezwał, groziło mu to niezawodną zgubą.
— Czekaj pan cierpliwie, mówił, jak się wybiorę do Europy, to wezmę cię z sobą.
Biedna kobieta pojechała sama i schroniła się w Amboise w Turanii, do krewnych dalekich. Nie mogła nawet zabrać z sobą dzieci. Starzy państwo Gailleton nigdy nie mieli dziatwy, więc ją nienawidzili i obawiali się jej w swym ciasnym i czyściutkim domku, jakby chmury szarańczy lub innych szkodliwych owadów. Trzeba się było odważyć na rozłąkę, otwierały się bowiem bardzo pomyślne widoki pobytu pod cudownem niebem, prawie na łonie rodziny, z utrzymaniem daleko tańszem niż w hotelu.
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/19
Ta strona została skorygowana.