Tu zamilkła, lękając się, czy nie zawiele powiedziała, Elina jej niesłuchała. Jakto bywa w stanowczej chwili, była skupiona w sobie, ogarnięta upojeniem niewysłowionem i dumnem, które ją koiło i porywało.
Przed werendą, na wierzchołku wierzby, ptaszek śpiewał, kołysząc się na końcu gałązki, która się uginała pod jego lekkim ciężarem: ten ptaszek — to była jej dusza.
— A więc już skończone, zupełnie skończone?
Pani Autheman wzięła ją za rękę i wypytywała:
— Jakeśmy się umówiły, prawda? Komunia dziecka... bardzo dobrze. Rozumie się, że ojciec nie mógł przystać. Na listy nieodpowiadasz. Fanny już nie uczysz? Dobrze, doskonale.
Ale podczas kiedy Elina opowiadała o swojej walce z pokusami szatana, gdy dziewczynka ją przywoływała z rączkami rozpaczliwie wyciągniętemi, łzy stały jej w oczach, jak rano przy śniadaniu.
— Żeby pani wiedziała, jak ja ją kochałam! Jak gdyby mojem dzieckiem była. Poświęcenie to było ciężkie.
— Co ty mówisz o poświęceniach? Chrystus będzie ich wymagał więcej od ciebie i — straszniejszych.
Elina Ebsen pochyliła głowę, drżąc cała pod wpływem tego srogiego głosu, lecz nieśmiała zapytać: czego by Chrystus mógł jeszcze od niej żądać?
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/194
Ta strona została skorygowana.