Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/198

Ta strona została przepisana.

nowiła nie odpowiadać mu na listy, nawet na ten w którym poddawał się i przyjmował narzucane warunki, dla siebie i dla dzieci.
Nagle, pani Ebsen, która od dwu miesięcy nie schodziła już do Lorie’go, doznała w swym smutku wyrzutów sumienia, że z taką łatwością opuściła tę zacną ofiarę kapryśnej nieczułości Eliny. W strapieniu najlepiej potrafimy odczuwać cudze, nawet tajone cierpienia.
Nie gasząc lampy, siedziała całą noc i rachowała godziny, śledziła szmery i turkot nielicznych powozów, — to z szaloną nadzieją, to pod wpływem gorączkowych zabobonów.
— Trzeci, co nadjedzie, zatrzyma się przed domem... Ale mijał ten i inne, a nakoniec, o świcie, zaczęły się zjawiać głośne wózki mleczarzy.
Przez reakcyą następującą za zwyczaj po źle spędzonej nocy, usnęła na fotelu, jak się to sypia po czuwaniu przy umarłym, z usty otwartemi, z głową zwieszoną. Obudziła się wkrótce, posłyszawszy gwałtowny dzwonek i energiczne wołanie matki Blot:
— Pani Ebsen... pani Ebsen... tylko co odebrałam... zdaje mi się, że to od córki...
Wśród światła dziennego, jakiem już był oblany salonik, dostrzegła wsuniętą pod drzwi kopertę, pobiegła więc podnieść ją. „Elina pisze, nie chora... więc cóż to jest?” Oto co było:
„Moja droga matko, obawiając się zasmucić cię, cofałam się dotąd przed postanowieniem, oddaw-