Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/204

Ta strona została skorygowana.

wie bez źrenicy, z których widziało się, że jest jak kamień twarda i zimna, nieznająca tkliwości i kobiecego miłosierdzia.
— Ja ją zaduszę!.. myślała matka.
Ale jej ręce nerwowo skurczone, wyciągały się błagalnie:
— Pani Autheman, mówiła, oddaj mi Linetkę... Ją tylko jedną mam na całym świecie. Jeżeli wyjechała, nic mi już nie pozostało... Mój Boże! my co byłyśmy tak szczęśliwe, widziałaś pani nasze mieszkanko, tak starannie utrzymane, takie miluchne... niepodobna tam dąsać się, nie ma na to miejsca... Trzeba się ciągle całować...
Łkania wznawiały się co chwila gwałtownie jak burza — dusiły ją i zalewały błagalne wyrazy.
Prosiła tylko o to jedno, żeby mogła zobaczyć córkę, rozmówić się z nią. Jeżeli to wszystko jest prawdą, jeżeli Lina sama jej to powie... Wówczas przyrzekała poddać się konieczności.
Joanna nie mogła właśnie na to pozwolić. Ona wolała używać dla przekonania matki kaznodziejskich frazesów, wyjątków z takich książeczek, jak: Pocieszenie w Jezusie.. Smutek usposabiający do modlitwy...
Egzaltując się powoli własnem kazaniem, zaczęła w ten sposób przemawiać:
— Ależ to ciebie, nieszczęsna kobieto, twoją duszę Elina chce zbawić. Twoja wielka boleść jest początkiem zbawienia...