Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/207

Ta strona została przepisana.

-czny mię-dzy-sil-ny-mi...“ Uderzenia linią w stół przyśpieszały lub zwalniały tempo czytania.
— A gdyby wejść?
Elina to właśnie uczy; może nieco o niej powiedzą... Kto wie nawet, czy jej nie zastanę wykładającą lekcyę po prostu...
Otworzywszy drzwi, ujrzała się pośród czterech białych ścian, pełnych wersetów, długie szeregi opalonych wieśniaczek w czarnych bluzach i takichże czepeczkach, siedzące przy pulpitach. W głębi siedziała słusznego wzrostu dziewczyna z twarzą bladą i nalaną, trzymając w jednej ręce biblię, a w drugiej długą linijkę. Ujrzawszy wchodzącą panią Ebsen, przystąpiła do niej; lekcya została przerwaną i wszystkie główki podniosły się ciekawie.
— Zmiłuj się pani... jestem matką Eliny...
— Nie przerywajcie! zawołała z przestrachem panna Haumer do dzieci, tak donośnie, jak się na to mógł zdobyć jej pokorny głos.
Cała klasa na nowo rozpoczęła:
— O-Przed-wie-czny-Bo-że!
Biedna panna Hammer musiała być wielce wzburzoną, kiedy pchnęła panią Ebsen ku drzwiom, odpowiadając na wszystkie jej pytania: „tak, tak ”, głosem żałosnym, zrozpaczonym, w którym czuć było wstyd i smutek wywołane po tylu tysiącach lat, nieszczęsną przygodą Adama i Ewy pod jabłonią.
— Czy pani znasz moją córkę?