Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/209

Ta strona została przepisana.

lem, a przez to samo, wesprze ją radą lub pomocą.
Zapytawszy o drogę do probostwa, podążyła szybkim krokiem nad brzeg wody. Idąc, dostrzegła mały, wiejski omnibus, przed biurem pocztowem. Zbliżywszy się do konduktora zapytała, czy nie zna wysokiej, pięknej osoby w żałobie — i dla odświeżenia pamięci, wsunęła mu w rękę srebrną monetę.
— Spodziewam się, że ją znam. Przecież ją wożę trzy razy w tygodniu.
— Czy jeździła wczoraj... i dziś rano?... o, proszę sobie przypomnieć!...
Na nieszczęście swoje, dodała:
— To moja córka... porwali mi ją...
Człowiek ten zaraz się zmieszał... nie mógł sobie nic przypomnieć...
— Czy jeździła wczoraj?... Niech się pani spyta w pałacu.
Ciągle pałac! Ten długi i szary dom rósł, olbrzymiał w umyśle matki, jakby Bastylia, forteca, jeden z tych olbrzymich feodalnych gmachów, które na całą okolicę rzucają cienie swych wieżyczek, podkopując ją podwalinami i rowami bezpieczeństwa.
Nad brzegiem wody, naprzeciw małej przystani, gdzie kobiety zajęte były praniem, wznosiło się probostwo, podobne do domku rybaka, z powodu czółen przywiązanych do schodków na do-