Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/210

Ta strona została przepisana.

le — i wielkich, schnących sieci, rozciągniętych jak hamaki, pomiędzy dwiema tykami.
Proboszcz odrazu wzbudził w niej zaufanie postacią krzepką i dobroduszną, czerwonością twarzy z dołeczkami — widząc osobę przyzwoicie ubraną wprowadził ją do saloniku przesiąkłego trochę wilgocią parterowego mieszkania i poblizkiej rzeki. Przestraszył go nieco jej pierwszy frazes:
— Nieszczęśliwa matka przychodzi po radę i pomoc...
Nie miał się bowiem czem dzielić.... Jeszcze bardziej przeraziły go słowa:
— Pani Autheman porwała mi córkę...
Nie spostrzegając, że nagle twarz tego smakosza przybrała wyraz obojętności i chłodu, z zapałem zaczęła swe opowiadanie. Ksiądz, pomny na słowa biskupa tyczące tych bankierów i na przykrą przygodę siostry Oktawii, nie był skłonny ryzykować się na tak niebezpieczną walkę, dla osób mu nieznanych.
Po kilku wstępnych frazesach, żywo przerwał jej mowę:
— Przepraszam, pani jesteś protestantką?... Jakże więc mogę mieszać się w to wszystko?... To są familijne sprawy, które pastorowie powinni rozwikłać...
— Ależ księże proboszczu, to raczej kwestya ogólnie ludzka, jak religijna... Kobieta, matka