Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/217

Ta strona została przepisana.

I obie siadają przy jej głowach; widok ten ożywia biedną matkę, ta twarz poczciwa naprzeciw niej i te jedwabne włoski dziecka na jej policzku. Lecz dla Boga, co się dzieje? Jakim sposobem ona się tu znajduje?
Sylwanira również nic niewie. Wczoraj Maurycy, wracając z lekcyi katechizmu, znalazł panią Ebsen prawie nieżywą, nad brzegiem.
— Było to uderzenie krwi do głowy, jak o tem zadecydował doktor z Ablon, który zmuszony był, dwa razy puszczać krew, i ze sposobu jak krew upływała, zaraz poznał, iż nic jej nie będzie.
Pomimo to, Sylwanira czemprędzej zatelegrafowała do panny Eliny. Co za dogodność mieć telegraf w domu.
Żona Romana, przerywa mowę, widząc szlochanie pani Ebsen, ukrywającej twarz w poduszkę, bledszą od powłoczki.
Imie Eliny przebudziło jej rozpacz nanowo powstałą i mocną, po krótkim śnie zbolałego mózgu.
— Nie ma już Eliny... odjechała... pani Autheman....
Z tych przerywanych słów, Sylwanira dowiaduje się całej katastrofy i wcale się nie dziwi. Nie pierwsza to sprawka pani z portu Zbawiciela; zrobiła z tem dzieckiem toż samo co z Damour i Grelinot: „ dając im jakiś napój”. — Napój? Tak myślisz? powiedziała matka pragnąca wierzyć w to podanie, ponieważ ono ca-