Tam to kołysana monotonną melodyą śpiewów, pogrążała się w rozkosznym hypnotyzmie, który powoli oddziaływał na słabą jej głowę, aż do lekkiego zawrotu.
Przygotowywano się do modlitwy rozmyślaniem na klęczkach, z czołem opartem o ścianę, pochłonięciem całej istoty. Te ciała kobiece pozostawały nieruchome w rozmaitych postawach: wyprostowane, zgięte, wykrzywiane mocą woli, lub też leżące na ziemi, jakby sama odzież bez ciała.
Nagle ta, która uczuła się usposobioną, natchnioną, stawała przed stołem, gdzie wyprężona i drgająca, głośno improwizowała modlitwę. Mniej słów niż wykrzyków, uniesień, wezwań, zawsze tych samych:
— Jezu, Jezu, mój Zbawicielu, najsłodszy i ukochany Jezusie! Chwała! Chwała! pomocy, litości dla mej duszy!
Lecz w tych improwizacyach był zapał mimowolnych wylań, których nie bywa w wyuczanych modlitwach, wyrazy przeistaczały się jak we śnie na wspaniałe i świetlane.
W takich chwilach Elina zapominała o swych troskach i okropnym bólu spowodowanym zerwaniem związków serdecznych. Pogrążona w Bogu, unicestwiona w bezbrzeżnej miłości, wyższej nad wszelkie inne miłości, ulegała namiętnym dreszczom, które zmieniały jej głos, czyniąc go więcej pociągającym i silniejszym.
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/224
Ta strona została skorygowana.