Sprawa ta zdawała jej się teraz daleko trudniejszą do rozwikłania, niż przed chwilą. Stojąc pod wystawką, podczas gdy powóz podjeżdżał, przypomniała sobie pewne nazwisko... „Tak, to dobra myśl, przynajmniej tam można liczyć na skuteczną radę...” Wskazawszy adres woźnicy, usiadła obok pani Ebsen, śledzącej ją tak gorączkowo, jak gdyby się spodziewała, że powróci z Eliną.
— Cóż?
— O, znasz pani Deborę... ociężała, jak zawsze... Zresztą teraz choruje na krosty, zbyt długo byśmy czekały... Pojedziemy do pana Raveraud.
— Raverand?
Dunka nie znała nawet z nazwiska najuczeńszego, najzdolniejszego z adwokatów paryzkich.
— Adwokat? Więc będzie proces?
Z przestrachem spojrzała:
— To tak długo potrwa... tak dużo kosztować będzie...
Leonia uspakajała ją:
— Może się obejdzie... zobaczymy... to przyjaciel...
Był on starym przyjacielem jej ojca, któremu zawdzięczała to, że się nie rozeszli z hrabią i że honor rodziny ocalał, chociaż szczęście ich przepadło.
Przybyły na ulicę Ś-go Wilhelma przed jedyny starożytny dom, jaki ocalał na przedmieściu
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/237
Ta strona została skorygowana.