Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/238

Ta strona została przepisana.

Saint Germain. Zachował on tradycye starej Francyi w łuku wielkich odrzwi z młotkiem i szerokiej balustradzie kamiennej.
Raverand tylko co przybył z sądów i natychmiast kazał wprowadzić hrabinę, aby nie czekała w salonie wraz z klientelą, tak liczną i niecierpliwą, jak gdyby to był modny doktór.
— Czy się stało co złego, drogie dziecię...
— Nie; przynajmniej nie mnie... ale osobie, którą kocham bardzo...
Przedstawiła panią Ebsen, której adwokat przyglądał się bystrem i ciekawem okiem.
Biedna matka była bardzo wzruszona. Ten wielki gabinet, ta cisza, ta poważna i delikatna głowa prawnika przy lampie... Ach, tyle korowodów, gdy idzie o rzecz tak słuszną i prostą, jak odzyskanie córki, którą jej zabrano.
— Słucham... rzekł Raverand, a ponieważ pani Ebsen pozostała nieco głuchą, po owem uderzeniu krwi do głowy, powtórzył raz jeszcze:
— Słucham.
Zaczęła mówić, lecz gniew i oburzenie dławiły ją. Wszystkie wyrazy cisnęły się razem na usta i we wszystkich językach, jakie posiadała: w duńskim i niemieckim, stosownie do tego, jakie wyrażenie jej się przypomniało. Przymuszanie się do mowy francuzkiej, syczący ciągle w ustach, mimo jej woli północny dźwięk „sz”, czynił tę nieprawdopodobną historyą jeszcze zawikłańszą,