Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/241

Ta strona została przepisana.

— Tam do licha! rzeki Raverand... w roku 1880!... To ważne!... Ile ma lat córka pani? dodał i wyprostowany w fotelu, główkę małą wysunął naprzód wietrząc tę sprawę, jak łasica norę, do której wchodzi.
— W krótce skończy dwadzieścia, odrzekła matka z boleścią w głosie; gdyż ta młodość Eliny, podwajała jej żal.
Stary praktyk pomyślał głośno:
— Ciekawa sprawa.
— Ta kobieta nie pierwszą zbrodnię popełnia, odezwała się Leonia d’Arlot z tryumfem. Możemy wskazać więcej matek i jeszcze od tej nieszczęśliwszych...
— Któż to jest? Jak się nazywa ta osoba? zapytał Raverand, coraz bardziej zainteresowany.
Pani Ebsen zrobiła wielkie oczy, zdumiona, że jeszcze nie odgadł. Leonia go objaśniła:
— Pani Autheman...
Adwokat okazał gestem przerażenie:
— W takim razie... rzekł.
Powaga i dostojeństwo nie pozwoliły mu dokończyć frazesu; ale widocznie powziął przekonanie, że się nic nieda zrobić.
Przeciwnie, należało odwodzić biedną kobietę od procesu niebezpiecznego i daremnego.
— Authemanowie są zbyt potężni, zbyt wysoko stojący pod względem imienia, moralności i majątku. Trzeba się uciekać do wybiegów i być cierpliwą. Przedewszystkim, gdyby nawet