Ale jak się tu rozrywać, żyjąc w tej przerażającej trwodze i tej wyłącznie ją zajmującej myśli, którą wszystko podsycało.
Ponieważ Elina odjeżdżając, nie zabrała ani odzienia, ani bielizny, dom był pełen pamiątek: z szaf, z szuflad rozchodził się zapach, który ona tak lubiła. Najmniejszy szczegół z toalety, dawał matce żywy obraz jej dziecka.
Na stole leżał jeszcze zielony kajet, w którym zapisywała młoda dziewczyna co wieczór, drobne ich wydatki, obok oczekiwanych za lekcye zysków.
Ten porządny kajet, starannie poliniowany, zapisany kolumnami cyfr, wymownie opowiadał jej życie zacne i odważne, tak pracowite i zajęte cudzą wygodą: „Płaszczyk dla Fanny“. Pożyczono Henryecie. Na Świętą Elżbietę, dzień imienin pani Ebsen, obok bukietów i niespodzianek, znajdowały się na marginesie słowa czułe i dziecinne: kocham moją drogą mamę.
Kiedy wieczorem pani Ebsen przepatrywała zielony kajet z Lorie’m, oczy ich napełniały się łzami i nie śmieli spoglądać na siebie.
Było to prawie powtórne wdowieństwo dla biednego Lorie, może jeszcze okropniejsze, chociaż żałoby nie nosił, gdyż upokorzało go to, że nie umiał zdobyć serca młodej dziewczyny, które z pozoru tak spokojne, w gruncie spragnione namiętności, sięgnęło po nią w wyższe krainy.
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/257
Ta strona została skorygowana.