Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/261

Ta strona została przepisana.

Pewnego dnia gwałtowny dzwonek pociągnięty jakby znajomą ręką, przejął ją śmiertelnym dreszczem. Trzęsła się otwierając.
Serdeczne ramiona z czułością objęły ją; topniejący śnieg na letnim kapeluszu z kwiatami, zmoczył jej twarz, Była to Henryeta Briss. Opuściła ona miejsce w domu posła rossyjskiego w Kopenhadze. Doskonali byli to ludzie, ale strasznie, pospolici.
Zresztą, nie mogła się obejść długo bez Paryża i przybywa tu pomimo przestróg przełożonej klasztoru wizytek, która jej pisała, iż Paryż dla niej jest brzytwą, w ręku dwuletniego dziecka.
Ciągle gadając, Henryeta weszła do dobrze znanego jej mieszkania i usadowiła się tam jak u siebie; roztargniona i wesoła, niespostrzegła zbolałej twarzy matki.
Nagle obróciła się żywo jak koza, pytając:
— A Lina? gdzież Lina? Pewno zaraz przyjdzie?
Odpowiedziało jej łkanie:
— Ach, Lina! nie ma już Liny, wyjechała, skradziono, zabrano mi ją. Jestem sama jedna.
Henryeta potrzebowała chwili czasu, aby zrozumieć stan rzeczy; a nawet zrozumiawszy, nie mogła sobie zdać sprawy, ażeby Lina, tak rozsądna, tak praktyczna, tak przywiązana de swoich...
Ach ta Joanna Autheman, zręcznie się bierze do kierowania duszami! Podczas kiedy matka