Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/262

Ta strona została przepisana.

płakała, ona, z ciekawością spogląda na dwie małe złotobrzeżne książeczki, na te spólniczki wielkiej zbrodni, leżąc na stole jako dowód popełnionego występku: Modlitwy poranne, Rozmowy duszy chrzesciańskiej.
— Nie! doprawdy to nie jest zwyczajna kobieta... Gdyby nie protestantyzm, rzecby można, że to siostra Antonina Bourignon.
— Kto to Bourignon? — spytała matka, obcierając oczy.
— Jakto, pani niesłyszała o niej? Prorokini z czasów pani Guyon. Napisała więcej niż dwadzieścia tomów.
— Niech sobie będzie kim chce — powiedziała poważnie pani Ebsen, jeżeli ona zmuszała matki łzy przelewać, to niewarto o niej mówić.
Jakiś instynkt ostrzegał ją, że Henrryeta, nie miała dla jej smutku spółczucia i że nieśmiała tego wyjawić, co miała na końcu języka, od czego błyskały mocno źrenice i kościste palce drżały przewracając tajemnicze książeczki.
— Mogłabyś pani pożyczyć mi te książeczki? — spytała wielbicielka Serce Jezusowego, pożerana chęcią przeczytania Rozmowy, ażeby wytknąć herezyę.
— O! weź, zabierz wszystko.
Henryeta uściskała ją z zapałem; wychodząc zostawiła swój adres: ulica Sèvre, u Magnabos, dekoratora, w dzielnicy klasztornej.
— Odwiedź mnie pani, to cię rozerwie.