Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/283

Ta strona została przepisana.

w górę, szkiełko osadzone w oku. Lorie Dufresne osłupiał, widząc, że już nie jest kopią.
— Zła sprawa, mój kochany — powiedział dyrektor, zachowując połowę każdego wyrazu dla kosmetyku swych wąsów. — Tak, tak, wieża, ten skandal w Oratoryum, widziano cię z tą waryatką.
Lorie bronił starej przyjaciółki, zapewniając, że jest ofiarą krzyczącej niesprawiedliwości. Ale mu tamten ostro przerwał mowę:
— Waryatka, furyatka, niebezpieczna, zapakować do Ville Evrard i to jak najprędzej... Co do Aussandon’a, to zdziecinniał na dobre, odwołanie w Officiel w ciągu tygodnia. Ty również mój kochany żeby nie dawne stosunki nasze...
Zmiękczony tem wspomnieniem, Chemineau stanąwszy przed dawnym ukochanym kolegą, łajał go po cichu, patrząc mu w oczy.
— Powiedz mi, czy to nie było po prostu głupstwem? Chcieć wojować z tem, co jest w Paryżu najmocniejsze, najwyższe, najbardziej nieposzlakowane, z fortuną Authemanów. I to ty, człowiek z szesnastego maja, któremu przeszłość nakazywała milczenie. Za mało ci było jednej nauczki? Znowu chcesz umierać z głodu z dziatwą?
Nieszczęśliwy człowiek z szesnastego maja, bladł za każdem słowem. Już widział siebie pośród przepisywaczy dramatycznych i wówczas dopiero przyszedł trochę do siebie, kiedy dyrektor bezpieczeństwa pożegnał go tym frazesem zimnym i dobitnym: