Gdyż prawdziwą dekoratorką była jego żona, niemniej zręczna od niego.
Typ robotnicy paryzkiej, o pięknej twarzy, zniszczonej długiem czuwaniem i częstą migreną wywoływaną wonią pokostu i prostych farb, pani Magnabos od rana do wieczora, a czasami i do późnej nocy, przesiadywała przed procesyą świętych i madon, które przybywały do niej, mając martwe usta, włosy i szaty białe; ona zaś nadawała im pełne zachwytu niebieskie wejrzenie, różnobarwne tuniki i aureole złote, jako też gwiazdy błyszczące wszędzie rozsiane.
Pani Ebsen często siadała przy jej krześle; bawiło ją kolorowanie, wycinanie ozdób ze złota malarskiego, przyklejanie emblematów zręczną ręką, do posążków powleczonych żywicą i oliwą.
Pracując nieustannie, robotnica opowiadała o ostatniej mowie Magnabos’a nad grobem jednego z braci, która mu się tak udała, że nawet w gazetach o nim pisano. On jest tak dobry, zawsze zadowolony, jednostajnego humoru, nawet kiedy czasem powracał podchmielony ze świetnego pogrzebu. Nie ma szczęśliwszej od niej kobiety, mówiła ta dzielna kobieta, chwytając się lewą ręką za głowę, z wielkiego bólu mrużąc oczy, jednocześnie prawą ręką malując Ś-go Ambrożego... tak szczęśliwej kobiety nigdy nie było na świecie.
Brakowało jej tylko dziecka, nie chłopca, bo chłopcy prędko wyruszają w świat, ale dziew-
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/290
Ta strona została skorygowana.