Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/294

Ta strona została przepisana.

zacny i spokojny; pani w Porcie Zbawiciela, przeniósłszy się tam w pierwsze piękne dni wiosny, bankier zaś po za kratką przy źródle potoku kryształowego, nieustającego, niewyczerpanego, który utrzymuje wielką rzekę złota, na równi z jej wyniosłemi brzegami.
Codzień o godzinie piątej, kareta Authemana zabiera go i unosi z całą rączością koni, do żony. Nic punktualniejszego nad czas tego odjazdu; według tej chwili, urzędnicy kantorowi regulują swe zegarki i rozjaśniają twarze zasępione obecnością zwierzchnika.
Jakież to było ogólne zdziwienie, kiedy w pewne czerwcowe popołudnie, o godzinie trzeciej, wstał i opuścił biuro. Przechodząc koło posługaczy, powiedział:
— Idę na górę. Skoro tylko Piotr zaprzęże, dać mi znać.
— Czy pan nie chory? — pytano się.
— Ani mniej, ani więcej, jak zawsze — odpowiadano.
Zawzięcie macając i drapiąc spuchnięty policzek, powoli wstępował na szerokie wschody, gdzie echo, jak w starym kościele, odbijało kroki jego ociężałe i zniechęcone. Wszedł do apartamentu, w którym spuszczone rolety, brak dywanów i obicia, czyniły go jeszcze rozleglejszym i uroczystszym. Udał się do parlatoryum, gdzie się gromadzano na modlitwy; ławki były zsunięte w koło ścian, pokrytych sentencyami biblijnemi,