Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/303

Ta strona została przepisana.

Zrobił parę kroków do odejścia, lecz się zatrzymał i spytał:
— A więc nigdy?
— Nigdy.
Dokąd idzie? Spojrzał na zegarek i pospieszył ku domowi, jak człowiek bojący się spóźnić na schadzkę.
Niechaj idzie, Bóg karze buntujące się dusze.
Nie zajmując się nim więcej, zaczęła się modlić, ażeby uspokoić swe drżenie wewnętrzne i zetrzeć zmazę pozostałą na jej duszy od tego nawoływania jej ku ziemi.
Modli się i uspokaja, tymczasem wieczór zapada, gałązki drgają. Wielkie ćmy zastępują motyli na ogrodowych geraniach, niknących powoli w cieniach bezksiężycowej nocy.
Widać tylko plant drogi żelaznej i światło migające dwóch latarń wypukłych, ukazujących się na zakręcie Sekwany.
Wieczorny pośpiesny!
Przebiega jak grzmot i błyskawica, Joanna, dla której jest on sygnałem obiadu, schodzi ze wschodów, odmawiając ostatni werset modlitwy i patrzy na niego jak znika śród nocy, niedomyślając się, że ją czynił wdową, Tegoż samego wieczora, odnaleziono Authemana śród ruchu z latarniami, pomiędzy odchodzącym i nadbiegającym pociągiem.