Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/305

Ta strona została skorygowana.



VIII.
Kochajmy się serdecznie... ale rozstawajmy się.

Pani Ebsen zaczęła wychodzić, nabierając odwagi. Hrabiostwo d’Arlot powrócili do Paryża, a z pewnością wzięliby niebogę w opiekę, gdyby ją chciano rzeczywiście zamknąć. Trzeba było tylko, żeby się zachowywała spokojnie, gdyż okropny wypadek z bankierem, męzkie i pełne godności zachowanie się wdowy, jej wyższa inteligencya, okazana w objęciu interesów, jak przystało na synową starej Authemanowej, wszystko to zjednywało jej opinię publiczną.
Zresztą, biedna matka była obezwładniona, wyczerpana strachem i oczekiwaniem zmieszanem z nadzieją, który to stan trwał już od tylu miesięcy. Chętnieby powiedziała, jak owa chłopka z nad tamy, tymże obumarłym głosem: „Nie da się nic zrobić”.
Nie śmiejąc jednakże wracać na ulicę Val-de-Grâce, obecnie sama jedna zajmowała pokój Hen-