Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/310

Ta strona została przepisana.

Elina milczała; była jakoś roztargniona, zamknięta w sobie, blada, jakby zbolała i znużona.
Matka myślała: podróż ją zmęczyła, i pomimo milczenia córki, wypytywała ją zaciekawiona, zkąd powraca; lecz w odpowiedzi słyszała tylko słowa niejasne i zakłopotane.
— W Zürichu chorowałam cały miesiąc; w Manchester uczyniłam wiele dobrego — od czasu do czasu wygłaszała jaki frazes z Biblii, lub pobożną exortę: cierpmy w Chrystusie, moja matko, a będziemy z Nim wspólnie królować.
Matka zaś znowu myślała: o moja śliczna Linetka, co oni z niej zrobili!
Lecz główną rzeczą było to, że ma ją przy sobie, bliziutko, w pokoiku, dokąd Lina wcześnie się oddalała, pod pozorem zmęczenia; podczas kiedy pani Ebsen długo czuwała, chcąc się jak najprędzej urządzić na nowo, aby powrócić do dawnych zwyczajów w ich drogiem mieszkanku, od tak dawna opuszczonem; co chwilę zatrzymywała się wśród zajęć, z rozkosznem uczuciem odzyskanego pokoju, domku, zaludnionego po tylu dniach rozpaczy i samotności.
Ulica spała. — Po nad drzewami ogrodów rozlegał się głos bijących godzin na wieży kościoła Saint-Jacques-du-Haut-Pas, a od Bullier’a dolatywały urywane dźwięki skrzypiec.
W pokoju Eliny ustał już ruch, jednakże światło paliło się jeszcze.