Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/311

Ta strona została przepisana.

— Pewno zapomniała zgasić lampy — pomyślała p. Ebsen i weszła po cichu. Dziewczę klęczało z głową wzniesioną w górę, z rękami sztywno wyciągniętemi, w postawie błagalnej. Na głos skrzypiących drzwi, rzekła ostro, nie odwracając się:
— Pozostaw mnie z Bogiem, matko.
Matka podbiegła i ściskając ją konwulsyjnie, mówiła:
— Nie, nie, byle nie to... drogie dziecko... nie gniewaj się... gotowaś mi znów ucieknąć.
Nagle, wypuszczając ją z objęć, padła na kolana całym ciężarem ciała.
— Będę się modlić razem z tobą. Mów głośno.
Gdy słońce oświeca w pełni dom, to przenika do wszystkich piąter: miałożby tak samo być ze szczęściem?
We dwa dni po przybyciu Eliny, pani Ebsen otrzymała list od Lorie’go, z wiadomością, że napewno odziedziczył majątek po Gailleton’ach. Dochody ich były wprawdzie dożywotnie, ale mu pozostał dom, który zamierza sprzedać, winnica i folwark, gdzie myśli osadzić dzieci, Romana i Sylwanirę.
„Piszę w pokoju mojej męczenniczki, z widokiem na wielką wieżę zamkową. Maurycy będzie dalej prowadzić studya morskie w małem kolegium w Amboise”.
Biedny uczeń Borda, ofiara swego powołania! Po udzieleniu tych nowin, nieśmiało, w przypisku Lorie Dufresne, dodał: