Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/36

Ta strona została przepisana.

W wigilijny wieczór Bożego Narodzenia, „Juzeaften” Duńczyków, który panie Ebsen zawsze obchodziły uroczyście, zeszła na dół, zaprosić dzieci, aby wraz z innemi rówieśnikami, przyszły skosztować „risengrood” i innych słodyczy, wiszących na świątecznej choince, śród zapalonych świeczek i latarek.
Łatwo sobie wyobrazić zmartwienia tych malców, przyczajonych za Sylwanirą, niewpuszczającą gościa za próg, gdy odpowiedziała, że dzieci do nikogo nie chodzą, ponieważ pan zabronił. Z bólem serca, słyszały, biedactwo! — cały wieczór ponad sobą śpiew, fortepian, okrzyki radośne i głuchy sztuk bucików drepcących dokoła pięknej choinki.
Pan Lorie osądził, iż w tym razie Sylwanira zbyt skrupulatnie spełniła jego rozkazy i dlatego nazajutrz, zaleciwszy aby ubrała dzieci, poszedł z niemi na górę do tych pań.
Wszystkie trzy były w domu; ceremonialne wejście dawnego podprefekta, głębokie ukłony malca i siostrzyczki, wywarły pewne wrażenie na tych dosyć prostych kobietach. Lecz dzięki miluchnej Fanny, wkrótce pękły pierwsze lody.
Maleńka była uradowana, że widzi pannę, która się tak mile do niej zawsze uśmiechała i tę staruszkę, przyglądającą się im przez okno. Elina wzięła dziewczynkę na kolana; nakładła jej do kieszonek cukierków pozostałych od wczoraj i weszła z nią w rozmowę: