Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/40

Ta strona została przepisana.

Na szczęście wojskowy doktór, syn pastora Aussandon, od kilku dni bawił na urlopie u rodziców. Pani Ebsen pobiegła po niego; tym czasem Elina zajęła się urządzeniem pokoju przy po mocy Sylwaniry, która zupełnie straciła głowę. Uderzała ciągle o coś łóżkiem żelaznem, które naprędce zniesiono z góry; upuszczała polana, których Babunia nakładła do fartuszka, ciągle tylko powtarzała:
— Co pan na to powie?.
— Cóż? — spytała Elina, oczekująca w drugim pokoju skutku badań chorej przez doktora, niepokazując się nawet, póki galonowane kepi jego, nie zniknęło, wśród gęstej mgły ogródka.
Dobra pani Ebsen, promieniała z radości.
— Nic ważnego... gorączka żółciowa. Kilka dni spoczynku i starań, a będzie zdrowa. Otóż zdaje się, że jej lepiej, od czasu jak ma wygodne łóżeczko.
Potem nachylając się do ucha córki, rzekła:
— Tak się serdecznie o ciebie rozpytywał... zdaje się, że chyba stracił nadzieję...
— Biedny chłopiec! westchnęła Elina, zajęta otulaniem chorej na białem łóżeczku, które niegdyś jej samej służyło.
Chora zwracała ku niej, zgorączkowane oczęta z uśmiechem; jednocześnie Elina, uczuła na ręku wilgotne ciepło, jakby liżącego psa. Była to Sylwanira, która płacząc z radości dziękowała jej ustami — bez słów. Ta dziewczyna nie była