Linie wydawał się potwornym ten brak uczucia macierzyńskiego w kobiecie. Zresztą, dość było spojrzeć na obie, aby odgadnąć różnicę usposobień. Lina zrodzona do macierzyństwa, małą miała główkę, szerokie biodra i twarz spokojną; Henryeta zaś, jakby siekierą wyrąbaną, pełną ostrych kątów, ręce miała długie, płaskie i twarz, jakie się widzieć dają na bardzo starych malowidłach, z pierwszych czasów sztuki.
Pani Ebsen odzywała się niekiedy:
— Powiedz mi, kochana Henryeto, dla czego zajmujesz się dziećmi, kiedy cię nudzą? Czemu nie wracasz do rodziców? Powiadasz, że są starzy, samotni; matka jest kaleką, a więc będziesz jej pomagała w gospodarstwie... zajmiesz się bielizną... trochę kuchnią...
— Toby na jedno wyszło, co wyjść za mąż, żywo przerywała Henryeta. Dziękuję! nie jestem stworzoną na gospodynię; mam wstręt do tych wszystkich, zajęć poziomych, które tylko palce zatrudniają.
— Myśleć zawsze można, odpowiadała Elina.
Lecz ta nie słuchając jej prawiła dalej:
— Zresztą moja rodzina jest biedną, będę dla niej tylko ciężarem... nakoniec są to chłopi, niezdolni mię pojąć.
Słowa te oburzały panią Ebsen.
— Otóż widzicie tych papistów z ich klasztorami. Niedość na tem, że porywają rodzicom córki i synów, naturalną podporę ich starości, jesz-
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/50
Ta strona została skorygowana.