cha, w czarnej sukni z takąż peleryną. Zwracając ku dzieciom złośliwe oczy z pod brwi gęstych jak wąsy, zapytała:
— Czy tu mieszka pani Ebsen?
Ściskając wargi i pięści, uczeń Borda, odpowiedział z odwagą, którą podziwiała siostrzyczka!
— Nie, na pierwszym piętrze... poczem prędko zamknął okno przed tym widziadłem czarnej damy, o jakich zawsze opowiadała Sylwanira.
— To jedna z tych, na pewno, szepnęła Fanny.
— Niezawodnie.
Po chwili, kiedy zjawisko znajdowało się już na wschodach, zapytała:
— Czyś widział, jak spojrzała na nas? Myślałam, że wejdzie oknem.
— Chciałbym to widzieć! Odpowiedział marynarz, niezupełnie szczerze.
Przez cały czas, kiedy czuli na górze, ponad głowami tę kobietę, a przed sobą widzieli powóz, zasłaniający ulicę, pozostawali nieruchomi, nie śmiejąc rozmawiać, oddychać, ani wbić jednego ćwieka do szalupy.
Nakoniec posłyszeli głos pani Ebsen, wyprowadzającej kogoś do sieni. Suknia szeleści po korytarzu, ociera się koło drzwi, więc zaraz wyjdzie. Chcąc się o tem upewnić, uczeń Borda uchyla firankę i czemprędzej opuszcza ją zaraz.
Owa kobieta, stojąc tam, przygląda im się chciwie przez szybę, jak gdyby chciała ich porwać. Potem słychać zamknięcie drzwiczek; ko-
Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/60
Ta strona została skorygowana.