Strona:PL A Daudet Ewangelistka.djvu/63

Ta strona została przepisana.

— Musi być zadowoloną?
— Rozpacza... odebrałyśmy z Wiednia list!... Żałuje swego więzienia z ulicy Cherche-Midi... Ach, ta biedna Henryeta!
Wracając do rannej wizyty i zarzutu, że z Bogiem mało obcują, rzekła:
— Najpierw, co się tycze Liny, to nieprawda: co niedziela grywa na organach na ulicy Chauchat najregularniej i nieopuszcza żadnego zgromadzenia. Ja zaś nie miałam nigdy czasu być pobożną. Chciałabym widzieć tę pannę de Beuil, ze starą matką i z dzieckiem na barkach. Trzeba było biegać na lekcye od świtu do nocy, bez względu na pogodą, z jednego końca Paryża na drugi. Wieczorem padałam jak kamień, nie mając już sił ani się modlić, ani myśleć. Ale czy to nie starczyło za modlitwę przed Bogiem, żem zabezpieczała mamie do końca dobrobyt, a Linie dałam staranną edukacyę, z której teraz ciągnie zyski. Przynajmniej dla tej kochaneczki mojej początki życia nie będą tak trudne jak dla mnie.
Podniecona wspomnieniem przebytych trosk, opowiadała mu że dawała lekcye po dwadzieścia sous, w izdebkach za sklepami, takim biedaczkom jak sama była. Że płacono jej czasem godziną francuzkiego za lekcyę niemieckiego. Opisywała wymagania rodziców i jakąś otyłą dziewczynę, którą musiała na przechadce uczyć języków, słów nieregularnych i to chodząc na wietrze i w deszcz, od arki de l’Etoile do Bastylii.